Tak mnie naszła myśl, że przez własny idiotyzm już nie będę mógł robić fikołków na rowerze.. Pewnie zanim postawie nogę na stopce od perkusji też minie sporo czasu. Nie wspominając już o tym, że miesiąc wakacji przesiedziałem w domu, a kolejny jeden, czy dwa będę poruszać się z prędkością zaspanego żółwia. Zastanawiam się też, czy to jest tak, że musi się wydarzyć kilka złych rzeczy, żeby w końcu spotkało człowieka coś pozytywnego. Biorę to pod uwagę, bo moja zła passa niby zakończyła się czymś pozytywnym, ale nie jestem pewien, czy rachunek został wyrównany. Spalony dysk i stracona połowa zdjęć, Poczta Polska gubi moje zdjęcia na egzamin, skręcam kostkę i pęka torebka stawowa, cztery tygodnie zasuwam z gipsem. Na koniec dostaje się do szkoły, do której zawsze chciałem się dostać.
Niestety nie czuję jednak, żeby moje straty były równomierne do zysków. Chciałbym jeszcze dostać nowy aparat, nowy rower i nową, w stu procentach sprawną, nogę. Wtedy powiedziałbym, że Jezus istnieje, a jego ojciec jest sprawiedliwy.
Mam przeczucie, że to wszystko byłoby ciężkie do zrealizowania wiec moja, już od początku kiepska, teoria upada.
Może, zatem moja karma nakłada na mnie karę za to, że jestem złym człowiekiem. Egoistą, kłamcą, pijakiem i pospolitym gnojem. A ten jeden, jedyny mały sukces w moim życiu, zawdzięczam tylko temu, że sam na to zapracowałem. To już lepiej brzmi, ale w karmę też nie bardzo wierzę.
Dopuszczam też możliwość, że to wszystko moja wina i zasługa zarazem.. Dysk spalił się, bo potraktowałem pięścią laptopa akurat w tym miejscu, gdzie wcześniej wspomniany się znajdował. Straciłem połowę zdjęć, bo uderzyłem za mocno i nie szło ich odzyskać. Wydruki zamówione przez internet spóźniły się na poczcie, bo zawsze robię wszystko na ostatnią chwilę i w tym przypadku nie było inaczej. Rozwaliłem sobie kostkę, bo musiałem robić z siebie błazna i nie patrzyłem pod nogi. Egzamin zdałem, bo mówiłem to, co chcieli usłyszeć i pokazałem, że wiem, co robię i poświęciłem temu sporo pracy.. A może to wszystko brednie, a prawdziwa wersja zdarzeń jest o wiele bardziej idiotyczna..
Haldane powiedział kiedyś: Wszechświat jest nie tylko dziwniejszy, niż sobie wyobrażamy, jest dziwniejszy, niż potrafimy go sobie wyobrazić.